Krótka Historia Medycyny #1 – TREPANACJA

W 1867 roku Ephram Georges Squier, dziennikarz i archeolog-amator, znalazł na starym peruwiańskim cmentarzysku czaszkę. Zdumiewającą i nietypową – miała po lewej stronie czołowej otwór. Ale na pewno nie od uderzenia maczugą, nie od wypadku, nie od choroby. Taki otwór mógł powstać tylko i wyłącznie w jeden sposób: wykonany ręką człowieka.

Co ciekawe, mniej więcej w tym samym czasie tego typu czaszki zaczęły być odkrywane także w różnych częściach Europy, Azji Mniejszej i północnej Afryki. Francja, Anglia, Dania, Portugalia, Kaukaz, Palestyna. Wiele miejsc na ziemi, wiele czaszek, a wszystkie przechodziły ten sam zabieg (choć niestety z różnym skutkiem): trepanacji

Część tych czaszek pochodziła aż z epoki kamiennej (pierwsze czaszki ze śladami tej operacji znaleziono na północy Afryki i na Bliskim Wschodzie – pochodzą sprzed ok 10 tysięcy lat) i choć otwierano je na bardzo różne sposoby, to zawsze przy tym zabiegu usuwano część sklepienia czaszki.  

Początkowo sądzono, że w Peru otwierano czaszki zmarłych obdarzonych szczególnymi zdolnościami, by zdobyć płytki ich kości jako amulety (bo czegóż by więcej wymagać od tak dawnej medycyny). Jednak dość szybko okazało się, że te zabiegi przeprowadzano na żywych ludziach, a dowodzi tego fakt, że kości pokrywy czaszki wokół wyciętych otworów albo zaczynały się regenerować, albo były już zregenerowane – nowa kostnina zaczynała zamykać otwór. A takie cuda potrafi wyłącznie organizm, który jest jak najbardziej żywy. 

I znów zrodził się sceptycyzm (naprawdę nie wiem co w naszym rozwiniętym społeczeństwie wciąż każe nam powątpiewać, negować i umniejszać osiągnięcia wszystkich poprzednich cywilizacji): przecież w dawnych czasach nie dało się przeprowadzić takiego zabiegu sprawnie, bez narażania pacjenta na pewną śmierć. Bez antyseptyki, bez środków przeciwbólowych, bez zaawansowanej wiedzy o budowie mózgu. Uczeni byli przekonani, że trepanacji dokonywano z powodu prymitywnych przypuszczeń, że dziura w głowie uwolni demony chorobowe wywołujące bóle głowy, obłęd czy epilepsję. I że tego się na pewno nie da przeprowadzić z sukcesem bez anestezjologa, czystych rąk i sterylnej sali operacyjnej. 

Aż francuski antropolog i lekarz, Paul Broca, nie wytrzymał tej presji niewiedzy. Zaczął wykonywać trepanacje najpierw na zwierzętach, a później na ludziach, zaraz po ich śmierci. Zabieg przeprowadzał tymi samymi kamiennymi narzędziami, którymi posługiwano się w zamierzchłych czasach. Okazało się wtedy, że taka operacja otwarcia czaszki w celu wycięcia z niej krążka kości i odsłonięcia opony mózgowej, nigdy nie trwała dłużej niż 30-45 minut!

Nie było więc wątpliwości, że: 

–  po pierwsze: zabieg trepanacji wykonywano na żywych ludziach, 

– po drugie: często ten zabieg nie kończył się śmiercią,  

– po trzecie: nie był wcale wykonywany, by uwolnić złe duchy, zrobić sobie pamiątkową zawieszkę z fragmentu kości, ale aby realnie pomóc choremu. By usunąć krwiaki lub pojawiające się po wypadkach odłamki kostne uciskające mózg.  

(A w czasie, w którym dokonano tych odkryć i wysnuto tak zaskakujące wnioski, nowożytni chirurdzy (którzy mieli już do dyspozycji i narkozę i aseptykę), delikatnie, nieśmiało rozważali, że może by tak spróbować odsłonić mózg i operować jego guzy.)

Wróćmy jeszcze na chwilę do Peru, bo to właśnie czaszki z tego regionu odpowiedziały nam na wiele trepanacyjnych pytań. Między innymi o metodach operacyjnych, które świadczyły o niezwykłej wyobraźni ówczesnych chirurgów. I, moim skromnym zdaniem, także ich niebywałej odwadze. 

Wiele potrepanacyjnych czaszek znaleziono w Pachacamac oraz Patallacta. Jedna z nich miała okrągłe cięcie: trepan obracano w kółko tak długo, aż sklepienie czaszki nie zostało przecięte. Chory zmarł w trakcie zabiegu, więc trepanator nie zdążył już wyjąć wyciętego fragmentu kości.  

Następna czaszka ukazuje inny sposób dobierania się do czaszkowych skarbów: wiercono otwory jeden przy drugim, po czym przepiłowano mostki kostne między otworami. W ten sposób także powstał okrągły otwór. Kolejna czaszka ma otwór trójkątny: najpierw przeprowadzono dwa proste cięcia, a następnie oba ramiona połączono cięciem łukowym. Ta czaszka szczególnie wyraźnie ukazuje przebieg gojenia się po operacji – pacjent żył po zabiegu przynajmniej 8 lat.  

Znaleziono także czaszkę świadczącą o chirurgicznej brawurze (lub desperacji?). Tu trepanacja jest podwójna, a jej przyczyną – ciężkie uszkodzenie czaszki na skutek uderzenia kolczastą maczugą. Chirurg usunął wgniecione odłamki kości, a ranny przeżył operację! Co ciekawe, znaczna większość dziur potrepanacyjnych była znajdowana po lewej stronie czaszki. Świadczy to o tym, że były zadawane w walkach – przez praworęcznych napastników (ale bym narobiła bałaganu w starożytnym Peru jako osoba leworęczna). 

Zdjęcie przedstawia dwie czaszki po dokonanej na nich trepanacji. Zobacz, że krawędzie ubytku w czaszce po lewej stronie są wyraźne i ostre, a tej po prawej łagodne i zgrubiałe. To dlatego, że nieszczęśnik po lewej nie przeżył operacji. Osobnikowi po prawej kostnina zaczęła stopniowo zamykać otwór.
Zdjęcie pochodzi z Muzeum Archeologicznego Larco w Limie.
Źródło: https://www.fertur-travel.com/blog/2016/1953-peruvian-doctors-delve-deep-into-ancient-medical-practices-to-perform-brain-surgery/4355/

To chyba współczesnych odkrywców zszokowało najbardziej: odsetek przeżywalności tak ingerencyjnego zabiegu. W okresie istnienia imperium Inków (1430–1533) skuteczność trepanacji sięgała 80–90%. Te odkrycia zrodziły bardzo wiele pytań, podsycanych zapewne przez zazdrość i niedowierzanie: jak to możliwe? Jak tak wielu ludzi przeżyło ten zabieg? Co robili dawni peruwiańscy chirurdzy, by uniknąć krwawienia, chronić tętnicę skroniową, uniknąć ciężkich infekcji? Co robili z płatami skórnymi, w jaki sposób zszywali je z powrotem? Jak wyglądała rekonwalescencja? Jakie mogły być powikłania? W jakim stanie były osoby, które przeszły trepanację? 

Nie mamy żadnych odpowiedzi na te pytania. Możemy tylko przyglądać się z pokorą i z szacunkiem tym osiągnięciom. Albo… spróbować je skopiować!  

W 1962 peruwiański neurochirurg, Francisco Grana, dokonał rzeczy szalonej. Za pomocą historycznych narzędzi przeprowadził trepanację na 31-letnim pacjencie, który uległ wypadkowi, przez co pod sklepieniem jego czaszki utworzył się krwiak. Grana wypożyczył z muzeum odpowiednie narzędzia, które przed operacją zostały wysterylizowane i naostrzone (w końcu nikt ich nie używał od 2 tysięcy lat) i przystąpił do operacji. Zanim jednak zdecydował się na ten krok, przestudiował wiele czaszek i historycznych materiałów opisujących przebieg takiej operacji. Ćwiczył na zwłokach, uczył się techniki, a wszystko po to, by zoperować cierpiącego pacjenta… w 14 minut. Pacjent przeżył operację bez żadnych komplikacji. To, czego dokonał Grana było jedynie odtworzeniem wiedzy, umiejętności i wirtuozerii chirurgów, którzy żyli setki lat przed nim.

Biegali, kiedy my uczyliśmy się chodzić. 

.

A wiesz, że na mojej stronie jest całkiem sporo czaszkowych plakatów? I każdy z nich przedstawia tą bogatą strukturę inaczej, ukazując jej różne tajemnice: Tutaj jest plakat z kośćmi czaszki. Tutaj zobacz podstawę czaszki widzianą od góry. Ten to chyba mój ulubiony plakat z całego zestawienia – przekrój strzałkowy przez czaszkę. Tutaj jest budowa stawu skroniowo-żuchwowego i czaszka w całej swojej kościstej wspaniałości. A jeżeli najbardziej cenisz sobie czaszki w botanicznej oprawie, to już koniecznie musisz zobaczyć mój Romantyczny Komplet Florystyczny!

.

Tu możesz poczytać więcej o kryjących się w czaszce wspaniałościach. Tekst o zębach i tekst o kosteczkach słuchowych (ten drugi polecam Ci szczególnie mocno!).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 Comments

  1. Bardzo ciekawa i fajnie przedstawiona historia; nawet na chwilkę w wyobraźni przeniosłem się do Peru i z za ramienia szamana lekarza oglądałem trepanację; super wciągające; dziękuje było to przyjemne.