PIERSI. Anatomia czy branża porno?
Będę dzisiaj bezpośrednia i powiem krótko: będziemy rozmawiać o cyckach.
O tych zaskakujących, pełnych tłuszczu gruczołach, które (biologicznie) służą do tego, żeby wykarmić młode, czego konsekwencją jest przecież przetrwanie gatunku. I to byłoby całkiem okej, gdyby (tak jak penisy), piersi istniały w służbie gatunku. Jednak mają dużo bardziej złożoną rolę. Bo piersi (kulturowo), muszą wyglądać. Muszą mieć odpowiedni kształt i rozmiar. Muszą (lub nie mogą) być odpowiednio eksponowane. Muszą (lub nie powinny) odpowiednio formować dekolty. Mają nawet specjalne linie ubranek, każde z nich wkładane na inną okazję. Do ich rozmiaru dopasowujemy garderobę, aktywność fizyczną, a nawet pozycję, w której śpimy.
Dzisiaj opowiem Ci dlaczego piersi mają właśnie taki, a nie inny kształt i jaki ja osobiście mam z nimi problem.
To zacznę może od prywaty: wszystkie, ale absolutnie WSZYSTKIE ilustracje anatomiczne piersi, jakie znajdziesz w atlasach i podręcznikach, to jedynie mgliste wyobrażenie tego gruczołu – fantazja ilustratora o piersi idealnej: małej, jędrnej, zgrabnej i okrąglutkiej.
Jednak tak naprawdę piersi są bardzo dynamiczną strukturą: zmieniają się zależnie od wieku ich właścicielki, od jej aktualnej wagi, a nawet dnia cyklu miesiączkowego (i nawet, jak zapewne dobrze wiesz, temperatury, w której owe piersi aktualnie przebywają). Czy kobieta była w ciąży? Ile razy? Jak tam u niej z hormonami? To wszystko ma wpływ na to, czy piersi to aktualnie rycerz ze wzniesioną kopią wściekle szarżujący na smoka czy raczej smutny dwulatek szukający z nosem przy ziemi swojego zagubionego, zielonego kamyczka. Pierś jest niesamowicie zmienną strukturą, a jedyne, czego dostarczają nam anatomiczne annały, to wyidealizowany obraz struktury, która w rzeczywistości wcale w takim kształcie nie istnieje (jeżeli będziesz się kiedyś zastanawiać co atlasy anatomiczne mają wspólnego z branżą porno, to jest to właśnie to: cycuszki).
Na pierś, a posługując się terminologią medyczną, na sutek, składa się całkiem sporo tłuszczu (to ciało tłuszczowe sutka), tkanka gruczołowa oraz przegrody łącznotkankowe.
Tkanka gruczołowa zajmuje się produkcją mleka i jest strukturą zupełnie niezwykłą: jest to coś zbudowane z mniejszego czegoś, zbudowanego z jeszcze mniejszego czegoś (i z jeszcze, jeszcze mniejszego czegoś). Ta struktura przypomina mi budowę drzewa: najpierw liście, później jakieś cienkie witki do walki z pokrzywami, później gałęzie, następnie grube konary, a na końcu pień. Najmniejszą jednostką tkanki gruczołowej jest pojedynczy pęcherzyk: dzielny maluszek, w którego wnętrzu pracowite laktocyty produkują mleko. Pęcherzyki nie lubią samotności, więc zbijają się w gronka. Gronka z kolei bardzo lubią dobrą zabawę, więc łączą się w większe grupy, tworząc zraziki. Zraziki cenią sobie życie w kolektywie, więc również się ze sobą łączą: oto płat ciała sutka. Takich płatów znajduje się w piersi średnio 9. Z każdego płata uchodzi przewód mleczny do brodawki sutkowej. A stamtąd wprost w nienasyconą czeluść niemowlęcej buzi.
Zraziki i płaty żyją sobie bezpiecznie, otulone czymś w rodzaju miękkich sweterków zbudowanych z przegród łącznotkankowych. Przegrody są zbudowane z tkanki łącznej włóknistej, której w piersi znajdziesz całkiem sporo. Nie tyko dlatego, że zajmuje się dzierganiem odzieży wierzchniej dla zrazików i płatów – ma także drugą, bardzo ważną funkcję: jej pasma biegną do skóry i do powięzi piersiowej, na której spoczywają piersi, a to oznacza, że przechodząc przez całą pierś, tworzy coś w rodzaju stelażu, który utrzymuje pierś na stałej wysokości. Ten stelaż to więzadła wieszadłowe sutka (więzadła Coopera). Z biegiem lat się (niestety) rozleniwia, przez co piersi dużo chętniej wskazują mi moje stopy, a dużo mniej chętnie linię horyzontu. Oprócz wieku, kolosalne znaczenie ma także fakt, że w pewnym momencie mojego życia zdecydowałam się na potomka. Trzecim aspektem decydującym o kształcie piersi są geny, które przez lata były dla mnie bardzo łaskawe. A później urodziłam potomka i wtedy moje dobre geny stwierdziły “no dobra, robota zrobiona, spadamy stąd, chłopaki!”, zostawiając moje piersi w smutku i tęsknocie za widokiem horyzontu.
Więzadła wieszadłowe sutka utrzymują gruczoł piersiowy na ścianie klatki piersiowej, nadają mu kształt, a przez to, że są przytwierdzone do skóry, pilnują, żeby skóra nie poruszała się względem gruczołu piersiowego (jest to cecha, której brakuje jądrom: one całkiem żwawo potrafią kotłować się w worku mosznowym. Właśnie dlatego, że nie są przytwierdzone do skóry).
Chociaż więzadła Coopera robią naprawdę świetną robotę usiłując wciąż pokazywać piersiom słońce w zenicie, nie poradziłyby sobie bez pomocników. Dlatego piersi dysponują całkiem zaawansowanym system podtrzymującym, a jest to wewnątrzpiersiowy aparat powięziowy: składa się na niego horyzontalna, zwarta i włóknista przegroda, którą znajdziesz w piersi na wysokości 5 żebra. Jest to więzadło włókniste sutka, które dzieli gruczoł piersiowy na dwa piętra: górne i dolne (jeśli wcześniej fakt, że piersi swoja strukturą przypominają domek jednorodzinny, był dla Ciebie tajemnicą, to proszę uprzejmie, bardzo mi miło, że mogę Ci przekazać tą cenną informację). Przy swoich bocznych granicach więzadło staje się bardzo gęste i kieruje się ku górze, tworząc więzadło pionowe przyśrodkowe oraz więzadło pionowe boczne.
Wszystkie te więzadła przypominają trochę literę U i tworzą coś w rodzaju hamaka, którego zadaniem jest podtrzymywanie całej tej piersiowej aparatury w jednym, zwartym (i wizualnie atrakcyjnym) kawałku.
Gruczoł piersiowy ma jedno zadanie: karmić. Ale żeby spełnić to jedno zadanie, musi wykonywać tak wiele funkcji! Nie tylko stworzyć pokarm i umiejętnie dostarczyć go głodnemu potomkowi. Żeby był w stanie wykonać to jedno zadanie, musi przez lata się odpowiednio formować, dojrzewać i zmieniać, dostosowując się do poziomu hormonów jego właścicielki. Musi wisieć w odpowiedniej pozycji i w odpowiednim miejscu, musi pilnować swojego kształtu i składu. To niezwykła, jedyna w swoim rodzaju struktura. Za to wszystko można ją otoczyć niczym innym, jak tylko miłością.